Jeszcze żyję. Chyba nawet intensywniej niż kiedykolwiek, tylko brakuje mi w tym wszystkim czasu na bazgranie. Rysunkowy flow, pojawiający się w godzinach około-północnych, został zastąpiony przez koszmary o pracy ;) Prawie zapomniałam, jakie to fajne uczucie dokończyć (no mniej więcej) portrecik.
A skoro już tu jestem, to przyspamuję starociami, ćwiczeniami i niedokończonymi rysunami. Chrońcie oczy!
Na koniec ostatnie ćwiczenie na
kisiel. Wrzucam, bo nie wiem czy ujrzy kiedyś światło dnia :P